Najkrócej mówiąc: święty Mikołaj, którego znaliśmy jako dzieci, nie istnieje – jest to oczywiste dla każdej osoby dorosłej. A przecież wiemy o nim, że mieszka w Laponii, ma fabrykę zabawek, wielki wór, renifery i sanie. Mamy też jego wizerunki i wiemy, jak mówi. Widzieliśmy go na filmach. Pojawia się pytanie: jeśli to jest dla nas tak oczywiste zmyślenie, to dlaczego tak trudno nam przyjąć, że to samo dotyczy Jezusa, Maryi Dziewicy, chodzenia po wodzie, uzdrawiania i niepokalanego poczęcia?
A przecież święty Mikołaj miał swój historyczny pierwowzór, a przynajmniej z pewnym prawdopodobieństwem możemy to uznać. Co do Jezusa i Maryi nie mamy natomiast żadnych dobrych historycznych potwierdzeń poza literaturą religijną, która nie troszczy się o fakty historyczne, a skupia na stworzeniu religijnych alegorii i przypowieści. Dlaczego więc wierzymy w Jezusa i Panienkę, a nie wierzymy w świętego Mikołaja?
Hipotezę historyczności Jezusa omawiamy w innych Lekcjach, tutaj zastanowimy się nad funkcją i konstrukcją mitu – jego relacją z fizyczną osobą. Zadamy pytanie, czy mit potrzebuje realnej osoby, i czy w opowiadanych w micie zdarzeniach muszą pojawiać się odwołania do rzeczywistości? Mit świętego Mikołaja pokazuje, że nie.
Niewiele wiadomo o historycznym św. Mikołaju. Znany jako Mikołaj z Miry oraz Mikołaj z Bari, był prawdopodobnie wczesnochrześcijańskim biskupem greckiego pochodzenia z nadmorskiego miasta Myra w Azji Mniejszej. Żył ponoć pomiędzy 15 marca 270 – 6 grudnia 343. Niestety najwcześniejsze relacje z jego życia zostały napisane wieki po jego śmierci i zawierają wiele legend, co nie powinno nas dziwić – dokładnie tak w starożytności tworzono opowieści o postaciach historycznych i mitycznych: mitom dorabiano cechy realności, fakty ubarwiano w mity.
Ze względu na wiele cudów przypisywanych jego wstawiennictwu znany jest jako Mikołaj Cudotwórca. Mówi się, że urodził się w rodzinie bogatych chrześcijan. Jedna z najwcześniejszych i najsłynniejszych opowieści z jego życia dotyczy trzech dziewcząt (dziewic) uratowanych przez niego od prostytucji. Święty Mikołaj miał co noc przez trzy noce wrzucać sakiewkę złotych monet przez okno ich domu, aby ich ojciec mógł zapłacić posagi dla każdej z nich. Inne wczesne historie opowiadają o tym, jak uspokoił sztorm na morzu, uratował trzech niewinnych żołnierzy przed bezprawną egzekucją i ścinał drzewo opętane przez demona… Drzewo opętane przez demona. Mówi się, że w młodości odbył pielgrzymkę do Egiptu i Palestyny. Wkrótce po powrocie został biskupem Myry. Później został wtrącony do więzienia podczas prześladowań Dioklecjana, ale został zwolniony po wstąpieniu na tron Konstantyna – tego Konstantyna, który z chrześcijaństwa zrobił religię państwową. Podobno był uczestnikiem Pierwszego Soboru Nicejskiego w 325 r., ale nie jest wspominany przez żadną osobę, która rzeczywiście tam była. Pojawiają się stamtąd jednak takie opowieści, że spoliczkował w Nicei Ariusza – biskupa, który miał odmienne zdanie na temat natury Jezusa od zwycięskiej większości. Inna słynna legenda opowiada, jak wskrzesił trójkę dzieci, które podczas głodu zostały zamordowane i marynowane w solance przez rzeźnika, który planował sprzedać je jako wieprzowinę.
I to wszystko wiemy o historycznym św. Mikołaju. Nie o postaci z reklam Coca-cola.
Niespełna 200 lat po śmierci Mikołaja z rozkazu Teodozjusza II wybudowano w Myrze kościół św. Mikołaja, a jego szczątki umieszczono w sarkofagu w tym kościele. W 1087 r., gdy region został podbity przez muzułmańskich Turków, grupa kupców z włoskiego miasta Bari bez zezwolenia zabrała kości szkieletu św. Mikołaja i przewiozła je do rodzinnego miasta, gdzie są teraz przechowywane w Bazylice San Nicola. Pozostałe fragmenty kości z sarkofagu zostały później zabrane przez weneckich żeglarzy i przewiezione do Wenecji.
Nie ma żadnych źródeł pisanych o świętym Mikołaju z czasów jego domniemanego życia. Właściwie wszystko, co niby wiemy o nim, brzmi jak zmyślenie, legenda, lub całkowita bzdura. Pojawiający się motyw liczby trzy – odpowiadającej świętej Trójcy, ratowanie biednych dziewic, w odniesieniu do biednej dziewicy Maryi, spoliczkowanie Ariusza, którego Kościół uznał za heretyka, wygnanie demona z drzewa, czyli nawiązanie do Jezusa przeklinającego figowiec – to wszystko wygląda po prostu na alegorie religijne, które miały służyć propagowaniu nauczania ortodoksyjnej wersji chrześcijaństwa. Nie sądzimy chyba przecież, że istnieją drzewa nawiedzone przez demony, że można uciszyć rozbujane morze, lub wskrzesić zapeklowane w marynacie dzieci. Mamy przed oczami mit. Mit świętego, który podany jest nam jako “opowieść prawdziwa”, uprawdopodobniona prawdziwym miastem w Anatolii, kościołem zbudowanym na miejscu posługi, kośćmi ukradzionymi przez kupców. Ile z tego jednak jest prawdą? Można spokojnie założyć, że nic.
A jednak, święty Mikołaj lata dziś w saniach zaprzęgniętych w renifery po całym świecie i rozdaje dzieciom prezenty, które produkuje przez cały rok w swojej fabryce w Laponii. Miliony dzieci piszą do niego listy, jak do realnej osoby. Dla osób posługujących się rozsądkiem jest to powód, by zastanowić się nad mechanizmem mitu, jego rolą i siłą.
Zapytajmy więc, czymże jest mit? Mit, z greckiego mythos, to opowieść o bóstwach i istotach nadprzyrodzonych, przekazywana przez daną społeczność, zawierająca w sobie wyjaśnienie sensu świata i ludzi w ich doświadczeniach zbiorowych oraz indywidualnych (według definicji etnoreligijnej) lub wywodzące się z tradycji ustnej ponadczasowe, anonimowe opowiadanie o postaciach nadprzyrodzonych, które trwa w kulturze dzięki ciągłym transformacjom i reinterpretacjom dokonywanym przez pisarzy, przy zachowaniu jednocześnie swojego pierwotnego sensu (według definicji literackiej).
Pytanie, czy św. Mikołaj jest postacią mityczną. Naszym zdaniem tak. Nie tylko ten z filmów, ale także ten “prawdziwy”. Nawet jeśli istniał kiedyś jakiś pierwowzór św. Mikołaja, jakiś prawdziwy człowiek, który urodził się w Myrze i był tam biskupem, nie ma on nic wspólnego ze św. Mikołajem, o którym opowiada legenda, i zupełnie nic z herosem, który rozdaje dzieciom prezenty.
A Jezus? Czy mamy dobre argumenty, by uwierzyć, że Jezus narodził się z Dziewicy niepokalanie poczętej, że wskrzesił Łazarza, był Synem Boga, Bogiem Wcielonym, że Istniał Zawsze, Zstąpił na Ziemię, Umarł i Zmartwychwstał i siedzi po prawicy Ojca… Hmm… Spoliczkowany przez św. Mikołaja Ariusz w to nie wierzył. Sądził, że Jezus został stworzony przez Boga.
Pamiętaj, że Twój komentarz może trafić do książki, więc przemyśl odpowiedź i podpisz się.