O Kłamczuszku w czarnej sutannie i Mądrych Dzieciach

69,00 

“O Kłamczuszku w czarnej sutannie…” to pierwsza w Polsce książka skierowana do dzieci w wieku 8-14 lat, demaskująca bujdy religijne. Książeczka ta, napisana wesołym i przyjaznym językiem, może stanowić narzędzie obrony przed presją społeczną zmuszającą dzieci do “wiary”, a jednocześnie zachęca do racjonalnej edukacji. Jest to książka do wspólnego czytania. Mamy nadzieję, że śmiać się przy niej będą rodzice z dziećmi – i dziwić, jak grubymi nićmi swoje bujdy szyje Kłamczuszek.

Opis

Polskie dzieci potrzebują ratunku – ratunku od molestowania religią. Polskie dzieci, szczególnie te na prowincji, na wsiach, doświadczają religijnej indoktrynacji już w przedszkolach. Wszyscy dookoła zdają się być w zmowie z księdzem – dorośli wzmacniają przekaz płynący z kościoła, nauczyciele traktują księdza jak osobę o szczególnym statusie, w szkolnych gablotach są wystawki o świętym Janie Pawle II, a Jezus wisi na krzyżu przy każdej drodze. Opowieść religijna, choć całkowicie fałszywa, jest przedstawiana dzieciom jako prawda o rzeczywistości i etyczny wymóg:

– Jeśli chcesz być dobrym człowiekiem, musisz chodzić do kościoła – przestrzega babcia;
– Jeśli chcesz być dobrym Polakiem, musisz chodzić do kościoła – mówi wujek;
– Jeśli nie chcesz, by dziadek się martwił, musisz wierzyć w Boga – szantażuje dziadek.

 

Wiele dzieci przeżywa dysonans: z jednej strony nie chce chodzić na religię, nudzi się w kościele, z drugiej widzi, że wszyscy tak robią, że tak trzeba robić, że nie chodzić do kościoła to źle. Na biologii dzieci słyszą, że przyroda powstała w wyniku ewolucji, a na religii, że wszystko zawdzięczają Bogu i mają za to dziękować. W internecie dzieci czytają, że myślenie o płci przeciwnej jest naturalnym elementem rozwoju, a na religii słyszą, że to grzech i trzeba się z tego spowiadać. Na kolanach, przed grubym księdzem… to znaczy Kłamczuszkiem.

Ten dylemat nie dotyczy tylko dzieci: piszą do nas rodzice, którzy nie chcą ochrzcić swoich dzieci, lub chcą je wspierać w decyzji rezygnacji z religii, ale doznają przemożnej presji ze strony otoczenia i własnych rodzin. “Gdybym nie posłała syna na religię, byłby jedynym dzieckiem w swojej szkole, które nie chodzi” – pisze do nas zmartwiona mama z podkarpackiej wsi. “Kiedy Zosia zakomunikowała księdzu, że nie będzie chodzić na religię, dyrektorka nas wezwała na dywanik, żeby dowiedzieć się, co jest z nami nie tak” – pisze inna mama. “Interweniowaliśmy w sprawie krzyża w naszym przedszkolu i zajęć jasełkowych – pisze tata z Zamojszczyzny – dyrektorka nie rozumiała w ogóle o co nam chodzi. Każdy początek roku dzieci zaczynają na mszy”. Takich głosów jest ciągle wiele. Sytuacja się zmienia, coraz więcej dzieci rezygnuje z religii, coraz więcej rodziców ma świadomość złego wpływu religii, ale ciągle funkcjonują w pustce: język świeckiego świata ciągle jest w defensywie, ciągle musi się tłumaczyć, ciągle usprawiedliwiać ze swoich wyborów. Laicki tata nie ma czego czytać synkowi na dobranoc, jeśli chce mu poczytać coś laickiego. Przytłaczająca większość baśni i opowiastek ma podtekst religijny lub wprost ma katolicki przekaz.

Nasza książka – lub seria książek – ma tę sytuację zmienić.

Kim są Mądre Dzieci? (Fragment książki)

Mądre Dzieci to takie, które nie przestają się dziwić, ciągle zadają pytania i nie przestają także wtedy, gdy już dorosną. I to w zasadzie wszystko. Każdy może być Mądrym Dzieckiem, zarówno dziecko jak i dorosły, zarówno chłopiec jak i dziewczynka – trzeba tylko umieć się dziwić. I tu zdradzimy Ci jedną ważną tajemnicę. Otóż nie jest sztuką pytać o rzeczy niezwykłe, takie jak piorun. Sztuką jest pytać o rzeczy oczywiste, które nikogo nie dziwią. Większość z nas potrafi zapytać, czemu wybucha wulkan, ale niewielu z nas pyta: dlaczego trawa jest zielona, a nie niebieska. Tymczasem właśnie w tym, co wydaje się oczywiste kryją się najważniejsze odkrycia. Chodzi o to, by nie dać się zwieść pozornym odpowiedziom, czyli nie dać się nabrać Kłamczuszkowi. Na pytanie: dlaczego trawa jest zielona, Kłamczuszek odpowie: bo taką ją stworzył Pan Bóg. A gdy zapytać, dlaczego akurat zieloną, to Kłamczuszek powie, że w swojej wielkiej mądrości Pan Bóg uznał ten kolor za najlepiej pasujący do trawy, a niebieski pasował Mu do nieba. A czemu niebieski pasował do nieba? Kłamczuszek powie, że nad Ziemią rozciąga się firmament, nad którym rozlewa się kosmiczny ocean, który Bóg oddzielił od Ziemi, by dać miejsce ludziom do życia. Dzięki Mądrym Dzieciom, które nie zadowoliły się taką odpowiedzią od dawna wiemy już, że nad Ziemią nie ma żadnego firmamentu, ani żadnego oceanu. A jednak takie to właśnie bujdy wciskał ludziom Kłamczuszek przez setki lat. Dojdziemy i do tego. Teraz chcemy Cię uczulić na tę ważną rzecz: nigdy nie przestawaj zadawać pytań i staraj się pytać o to, co najbardziej oczywiste.

A kim jest Kłamczuszek? (Fragment książki)

No cóż, wygląda na to, że Kłamczuszek istniał od zawsze. Jak sięgnąć pamięcią, tam gdzie funkcjonowały skupiska ludzkie, tam funkcjonował i Kłamczuszek. Nie zawsze nosił czarną sutannę, treść jego bujd się zmieniała, ale ich cel zawsze był ten sam: sprawić, by ludzie myśleli o Kłamczuszku jako o kimś szczególnym i otaczali go niezasłużonym szacunkiem. W każdej bowiem społeczności ludzkiej pojawi się ktoś, komu nie chce się pracować, a swoją pozycję buduje na kłamstwach. 

Kłamczuszek był chłopcem nieśmiałym, niepewnym siebie. Wstydził się siebie w obecności starszych. Bał się dziewcząt i starszych chłopców. Nie wchodził w konflikty, był grzeczny w domu, długo trzymał się spódnicy mamy. Z początku patrzył na wszystko wielkimi oczami znad noska pod którym gromadził się brudny gil. Nie chodzi o to, że się z Kłamczuszka śmiejemy – dużo jest nieśmiałych dzieci, być może ty także jesteś takim dzieckiem. To normalne. Z takich dzieci często wyrastają poeci i poetki, artystki i artyści, wynalazcy czy mistrzowie gier komputerowych. Z Kłamczuszkiem jednak było inaczej – on postanowił pójść na skróty, a swoje porażki wynagrodzić sobie w sposób niezupełnie uczciwy. Jak do tego doszło? 

Pomóż dofinansować projekt kupując książkę w przedsprzedaży, lub przez zbiórkę publiczną.

Nasza książka powstaje. Docelowo będzie liczyć 80 – 100 stron pełnych historii i ilustracji. Tekst jest dowcipny, wciągający, dobrze się czyta na głos. Pisany jest trochę tak, jak historyjka przygodowa. Posługuje się dialogiem, a malowane w tekście sceny dramatyzują prawdziwe wydarzenia z historii ludzkości.

Fragment książki o pochodzeniu piorunów.

Trzeba bowiem wiedzieć, że bujdy wymyślane przez Kłamczuszków tak głęboko zapadły w pamięć i wyobraźnię ludzi, że posługujemy się nimi do dziś i na co dzień, czasami zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Zanim zrozumieliśmy zjawisko elektryczności, co nastąpiło tysiące lat później – Kłamczuszkowie na całym świecie zmyślali na ten temat niesamowite bujdy. W starożytnej Grecji wymyślili postać Zeusa Gromowładnego, który miał miotać piorunami z góry Olimp. W Chinach Kłamczuszek wymyślił bujdę o Leigongu, którego czasami zwał Leishenem. Wmówił ludziom, że to stworzenie o głowie małpy z dziobem orła, a skrzydłami nietoperza, a gdy miał gorszy humor, to twierdził, że to czarny demon z przepaską biodrową. Według Kłamczuszka Leigong nosił bęben i młotek, a jak walił w bęben, to powstawał piorun. 

Dopiero całkiem niedawno, bo jakieś dwieście lat temu, zaczęliśmy rozumieć zjawisko pioruna. Jak myślisz, dzięki komu? Czy dzięki Kłamczuszkowi? A skąd! Dzięki Mądrym Dzieciom, które zaczęły to zjawisko badać pomimo bujd jakie opowiadał na ten temat Kłamczuszek. W Stanach Zjednoczonych urodził się taki jeden Benek, Mądre Dziecko, który zadał sobie takie pytanie: czy to możliwe, żeby piorun był taką samą iskrą jak ta, która strzela między palcem a ramieniem mamy, jak się do niej podchodzi szurając kapciami po podłodze? Ty możesz czasami taką iskrę złapać, jak próbujesz otworzyć lodówkę, lub dotkniesz telewizora. Wiesz, o co chodzi. Benek Franklin tworzył takie iskry szorując szmatką po lasce bursztynowej. Zastanawiał się potem, dlaczego laseczka przyciąga okruszki papieru. Lubił też elektryzować sobie włosy, które stawały mu dęba – i z takim elektrycznym “afro” patrzył w niebo na zbierające się tam czarne chmury. 

– Burza idzie! – wołała do niego mama – pozamykaj wszystkie okna, Benku!

– Dobrze mamo! – odpowiedział Benek, ale miał inny pomysł na popołudnie, niż spędzić je za zamkniętym oknem. Kiedy się upewnił, że mama nie patrzy, wymknął się na podwórko, by wyciągnąć z szopy przygotowany wcześniej sprzęt. Zamierzał przeprowadzić eksperyment – eksperyment równie głupi, co słynny. Jeden z tych eksperymentów, na które może się porwać tylko genialny szaleniec – Mądre Dziecko. Opowiemy Ci, co zrobił Benek Franklin pod warunkiem, że nie spróbujesz tego eksperymentu powtarzać! Zgoda? 

Benek był dzielnym chłopcem, szefem wśród rówieśników, ale jego taty nie było stać na jego edukację, więc już w wieku 10 lat Benek musiał zacząć pracować jako czeladnik w warsztacie swojego brata. Miał jednak Benek jedną ważną cechę: otwarty i poszukujący umysł. Uwielbiał czytać i miał odwagę zadawać pytania. I mimo, że pochodził z biednej rodziny, gdy dorósł został ważnym politykiem i słynnym wynalazcą. 

W szopie Benek miał przygotowany latawiec na długim sznurku oraz butelkę lejdejską – urządzenie, które wcześniej wymyślił inny Mądry Dzieciak, Piotrek van Musschenbroek z Lejdy, stąd jej nazwa. Wiesz jak to działa? Otóż jest to butelka, która od wewnątrz i od zewnątrz pokryta jest warstwą miedzi ale tak, że obie te warstewki się nie stykają. Dlatego można taką butelkę “napełnić prądem”, czyli zgromadzić na obu warstwach metalu inne ładunki elektryczne. Benek zamierzał w taką butelkę chwycić piorun… Chwycił ten sprzęt i pobiegł na łąki. Zaczynało padać, wiatr się zerwał, ale Benek właśnie na to liczył. Chciał, żeby woda zmoczyła sznur, gdyż wtedy stanie się on przewodnikiem prądu, chciał też, by wiatr porwał jego latawiec wysoko w burzowe chmury. Puścił latawiec na wiatr i poczuł, z jaką siłą rwie się do góry. Czy Benek się bał? Oj tak! Benek się bał, deszcz zalewał mu oczy, a wiatr szarpał jego ubraniem. Był sam na wzgórzu, które za chwilę mogło się wypełnić walącymi błyskawicami. Jego latawiec chciał się wyrwać na wolność, ale on mocno trzymał sznurek i gdy nadeszła właściwa chwila, zanurzył jego koniec w butelce. 

– A teraz do mnie chodź! – wrzasnął w stronę chmur przekrzykując ryk wiatru. – Chodź pierunie! Chodź do mojej butelki!

Oto jest obraz, który warto zapamiętać: Benek Franklin walczący z latawcem na wzgórzu zalanym deszczem, szarpany przez wiatr i krzyczący w niebogłosy. I skontrastować go z obrazem Kłamczuszka bujającego o Wielkim Urubudi w plemiennej wiosce gdzieś na krańcach historii. Z jednej strony Mądre Dziecko szukające odpowiedzi na pytania, by zrozumieć przyrodę, z drugiej Kłamczuszek wciskający swoim współplemieńcom bujdy o piorunach, by pozyskać ich dla siebie. 

A traf chciał, że gdy Benek szamotał się z latawcem ryzykując życie, w pobliskim kościele zgromadziło się na wieczornej mszy trochę pobożnych mieszkańców Filadelfii, by modlić się o bezpieczeństwo swojego miasta i swoich domów. Na ambonie stał Kłamczuszek i grzmiał: 

– Nasz Bóg jest dobry, ale teraz się na nas gniewa! Widzi nasze grzechy, nasz brak wiary, słyszy, jak ludzie kpią z Niego, śmieją Mu się w twarz! 

Przestraszeni ludzie zbili się w ciaśniejszą kupkę, gdyż kościół drżał w posadach. Za kolorowymi oknami rozrywały się błyskawice. 

– Przepraszajcie Go! – krzyczał Kłamczuszek jeszcze podsycając ich strach. – Przepraszajcie Go za wasze grzechy, gdyż oto gniew Boga jest nad nami!

– Czy słyszałeś? – krzyknęła do niego mama, gdy usłyszała go w przedpokoju – Piorun uderzył w dom naszego Pana, w nasz kościółek! Straszna tragedia! Zniszczony jest cały dach i przewrócona dzwonnica. Ponoć ksiądz poturbowany! 

– To już ostatni raz, mamo! – krzyknął Benek i pobiegł schodami do swojego pokoju. – już nigdy pioruny nie będą niszczyć domów! – Zdziwiona mama wyszła z kuchni, ale zobaczyła już tylko mokre ślady jego stóp na posadzce i usłyszała trzaśnięcie drzwi w jego pokoju. Benek dopadł do swojego biurka i rozgorączkowany zapisał na kartce te słowa:

Jeśli mam rację, moje odkrycie może zostać użyte dla dobra ludzkości, dla zabezpieczenia domów, kościołów, statków itp. od uderzeń pioruna! Należałoby w tym celu zarządzić instalowanie na najwyższych partiach owych budowli pionowych prętów żelaznych, zakończonych spiczasto niby igły i pozłacanych dla ochrony od rdzy. Od spodu owych prętów drut biegłby na dół na zewnątrz budynków i zagłębiałby się w ziemię, na statku zaś wokół jednej z want, a następnie przewieszony przez burtę zanurzałby się w wodzie. Niewykluczone, że owe zaostrzone pręty bezgłośnie wyciągałyby ognistość elektryczną z chmury, zanim jeszcze nadciągnęłaby ona dostatecznie blisko, aby padł z niej grom, i w ten sposób chroniłyby nas od najgwałtowniejszych i najstraszliwszych szkód”. 

Po przejmującej grozą chwili szamotania się z żywiołem, Benek Franklin zrozumiał, że pioruny to prąd elektryczny, a prąd to naturalne zjawisko występujące w przyrodzie. Jego butelka lejdejska naładowała się prądem statycznym, a włoski stanęły mu na całym ciele. Kłamczuszek odbudował dzwonnicę kościoła a na jej szczycie zamontowano piorunochron zgodny z projektem Mądrego Dzieciaka, Benka Franklina z Filadelfii. Czy myślisz, że po tej przygodzie Kłamczuszek przestał głosić swoje bujdy z ambony swojego kościoła? No cóż, to nie leży w naturze Kłamczuszka. Wynalazł sobie po prostu inne powody, dla których ludzie powinni się bać gniewu Boga i wciskał je już bezpieczny od piorunów. A wynalazek Benka roszedł się po świecie jak błyskawica i piorunochrony zaczęto montować na wszystkich domach – zgodnie z jego marzeniem. Bo wiesz co? Wynalazki Mądrych Dzieci przynoszą pożytek wszystkim ludziom, także Kłamczuszkom. Tymczasem bujdy Kłamczuszka przynoszą pożytek tylko Kłamczuszkom. 

Na podstawie odkryć Benka Franklina inny Mądry Chłopak, Tomek Edison, skonstruował pierwszą żarówkę i w ten sposób rozświetlił mroki dziewiętnastowiecznych miast. Benek i Tomek należeli do Mądrych Dzieci, a ich odkrycia stały się źródłem nazwy dla całej epoki w dziejach świata: czasów oświecenia. Wtedy właśnie tysiące Mądrych Dzieci zaczęły szukać odpowiedzi na pytania przyrodnicze, odkrywając prawdę na temat bujd zmyślanych wcześniej przez Kłamczuszka. Dlatego Kłamczuszek nie lubi Oświecenia i uważa je za czasy diabła. 

A mnie, autora tej książeczki bawi tylko, że tata Benka wyrabiał świeczki. Ha! 

 

Opinie

Na razie nie ma opinii o produkcie.

Napisz pierwszą opinię o „O Kłamczuszku w czarnej sutannie i Mądrych Dzieciach”